Włosowe przygody

Zaczynając od początku : 

Od paru długich lat farbowałam włosy na kolor czarny, czarny z granatem lub ewentualnie ciemne brązy, a nawet oberżyna i głęboka śliwka.
Gdy nie odwiedzałam fryzjera farbowałam w domu, zawsze farbami loreala lub garniera innych bałam się jak ognia, gdyż iż moje włosy choć ciemne i w miarę rzadko farbowane  (najmniej co 2 miesiące, parę razy nie farbowałam przez rok lub pół) zawsze należały do tych niesfornych, puszących się, wysokoporowatych, kręocno-falowato-prostych.

Nigdy nie wdrażałam się w składy i kolory kosmetyków do włosów, ufałam garnierowi i to zazwyczaj ich kosmetyków używałam do codziennej pielęgnacji włosów. Uwielbiałam również maskę WAX do włosów ciemnych, po niej włosy ciemne odżywały, były wygładzone i trochę bardziej lśniące a skręt był ładniejszy.

 Jeśli moje włosy zaczynały się przyzwyczajać do obecnie używanych 'ulepszaczy' zmieniałam szampony i odżywki patrząc tylko oględnie czy są przeznaczone do moich włosów, polubiłam się np. z maską pantene pro v 2 minutową nawilżającą.

Ogromnie długi szmat czasu chciałam zostać blondynką, za każdym jednak razem gdy komuś o tym wspominałam dostawałam po łapach raz boleśnie raz mniej ;P a to ze względu na to że wszystkim wydawało się, że mojej urodzie pasują ciemne kolory włosów, mam ciemno brązowe oczy i ich oprawę.
 Ja również mimo wszystko lubiłam moje włosy, miały swoje złe dni nawet dość często ale z pomocą niestrudzonej prostownicy jakoś dawałam sobie z nimi radę choć pod wpływem jakiejkolwiek wilgoci szalały jak organgutan na widok banana. Wyprostowane skręcały się na wszystkie strony świata, zakręcone- prostowały jak szmata na wietrze ;/
W jakiej formie nie byłyby ułożone nad ranem, ZAWSZE pod wpływem wilgoci robiły mi naprzeciw.
Najgorsze jest puszenie na całej długości. Mimo że włosów mam mało i to jeszcze są cieńsze niż najcieńsza nitka jaką w życiu widziałam to przez puch wyglądają jakby ich ilość była większa przynajmniej o połowę.

Ale ale ;D w moim życiu nadeszło parę zmian, przestałam lubić ciemny kolor, za każdym razem patrząc w lustro widziałam transwestytę przebranego za mnie ;D
Stwierdziłam , że nie czuję żeby ten kolor wciąż do mnie pasował i postanowiłam jak najszybciej przejść na upragniony wymarzony wyidealizowany blond.
Chwila roboty na Photoshopie i byłam w stanie zobaczyć jak wyglądałaby jaśniejsza wersja mnie.
Bez nadmiernej skromności uznałam że nie ma powodu by się jej bać.
Zaczęłam od obchodu po okolicznych salonach, żaden fryzjer nie chciał się podjąć więc wzięłam sprawy w swoje ręce.

No więc, ogarnęłam sposób "płukanka rozjaśniająca". Wyczytałam o nim na różnych blogach. Kupiłam rozjaśniacz z Joanny, wzięłam odżywkę Mr.Potters z aloesem i wzięłam się do roboty, 3 kąpiele później efekt był bardzo niezadowalający.
  
#1 Zdjęcie zrobione parę dni przed rozjaśnianiem, włosy prostowane, farbowane przed 2 miesiącami na granatową czerń, pierwsze farbowanie od roku.
 #2 Zdjęcia po 3 kąpielach rozjaśniających robionych w ciągu trzech dni.

Razem z moją mamą byłyśmy przerażone tym jak słabo moje włosy reagują na rozjaśniacz.
Uznałam, że użyję samego rozjaśniacza. Słowo czynem się stało i następnego wieczorem w głowę piekł mnie rozjaśniacz, o dziwo piekło minimalnie a efekt był tylko trochę jaśniejszy. Na drugi dzień w ruch poszedł następny rozjaśniacz. Oba efekty poniżej.

#3 Efekt po pierwszym użyciu samego rozjaśniacza 9 procent.


 #4 Efekt po drugim użyciu samego rozjaśniacza 9 procent.


 Po każdym zabiegu na głowę nakładałam duża ilość żelu lnianego, trzymałąm pod folią i ręcznikiem przez godzinę po czym zmywałam, kładłam niebanalną ilość odżywki Mr. Potters z aloesem i spłukiwałam po 15 minutach zimną wodą z octem jabłkowym. Włosy  NIE  wypadały, kruszyły się, łamały, NIE były sztywne ani nie do rozczesania, NIE były widocznie bardziej suche niż ciemne. Mniej błyszczały, i wyszedł zielony GLON na końcówkach. Miałam zielone włosy! przeraziłam się, bałam się następnego rozjaśniacza żeby nie były jeszcze bardziej zielone.
Po paru dniach samego odżywiania poszłam do fryzjera czy w tym momencie już się podejmie ;D chciał rozjaśnić na 3 procentowej wodzie, za 2 tyg co najmniej. Umówiłam się na podcięcie końcówek i na termin farbowania, do tego czasu odżywiałam i używałam szamponetki co 3,4 dzień koloru naturalny blond żeby wyrównać żółć na górze a rudość na dole.

#5 Włosy po samej szamponetce, nie ruszane jeszcze  z długości

 #6 Obcięcie włosów i szamponetka naturalny blond.


Po miesiącu, nawet ponad pojechałam do profesjonalnego salonu loreal, gdzie Pani nałożyła mi na odrost jakiś szampon rozjaśniający a na długość farbę na poziomie 8, pasmami, żeby włosy nie stworzyły chełmu.
Kolor bardzo mi sie spodobał nie był już rudy tylko blond, w miarę chłodny. Ale jeszcze dla mnie za ciemny, zieleń też nigdzie się nie ruszyła i jak była tak pozostała.

#7 Włosy po tygodniu od wizyty u fryzjera
 Włosy po około 3 tygodniach od wizyty u fryzjera zrudziały, pożółkły i stały się takie ciemne, jakby brudne.
Zdecydowałam się na farbę garnier 113 beżowy blond, mimo że w planie miałam londe 12/9  garniera doradziła mi w naturze  pani również blondynka. Zaufałam i to był najgorszy błąd !!!
Dwie odżywki starczyły tylko na same końcówki ;/ Włosy szorstkie, przesuszone, sztywne,twarde, gumowate, straciły już do końca skręt, zaczęły puszyć się o niebo gorzej, nie do rozczesania. Nikomu nie polecam tego garniera o numerze dla mnie bardzo pechowym 113.
Kolor jaśniejszy, fajny ale co z tego ;/ nawet zieleń jest mniej widoczna bo stała się turkusowa. Także punkt za kolor, ale takim kosztem zdrowia włosów że nie warto.
Nawet po rozjaśniaczu włosy były w lepszym stanie.


Teraz jestem po około 2 tygodniach od farbowania garnierem, włosy podratowałam
octem jabłkowym
Mr.pottersem z aloesem, i drugim z keratyną

jedwabiem,
gliss kurem z keratyną,

odżywką b/s z ziaji z ceramidami
 
i kremowaniem mleczkiem pielęgnującym Johnsons baby (włosy są odżywione, jakby grubsze, dociążone na końcach, trzeba uważać przy skalpie może za bardzo obciążyć)

Teraz jest lepiej, ale dalej są szorstkie i bardzo puszyste, w tym złym znaczeniu. 

#8  Włosy po tygodniu od farbowania garnierem.  Na żywo o 1.5 tonu jaśniejsze.

Idzie ku dobremu, ale żre mnie sumienie że się skusiłam na ten garnier. Nigdy więcej. Parę dni temu zakupiłam też maskę WAX

 Nałożyłam dopiero raz, ale jestem zachwycona jej działaniem, nakładałam jak skąpiec dusigrosik ale efekt był oniemiający ;D włosy miękkie, nie straciły na objętości, wygładzone, lśniące, łatwe do rozczesania jak cep do zbudowania, końcówki lekkie jeszcze trochę puszące ale nałożę następnym razem więcej na końce i powinno być dobrze.

Wczoraj zainwestowałam w papiloty, o średniej grubości i jestem mega zadowolona, założyłam na noc na spróbowanie, 6 na całe włosy, 3 strefy(2 boki i tył), góra i dół.
Włosów na jeden papilot wyszło dużo i oplątałam je luźno więc wyszły fale podwinięte mocniej u dołu. świetne, nie użyłam tylko pianki więc po 5 godzinach trochę się wyprostowały.


Zdjecia produktów wygooglowane w grafice, żadne z nich nie jest moją własnością.
Zdjęcia mojej osoby w różnego koloru włosach są mojego autorstwa i zabraniam ich kopiowania oraz rozpowszechniania bez mojej zgody.


Temat włosów będę się starać na bieżąco aktualizować, równocześnie z moimi poczynaniami w związku z programem Aupair, zapraszam również na stronę główną 
 http://constant-excitement-daily.blogspot.com ;)